niedziela, 1 listopada 2009

Hagen. Cała prawda.

Na pewno wszyscy, którzy uważnie czytali bloga od początku pamiętają Hagena. Niemiec, człowiek warzywo, opisywany w notce o sąsiadach.

Kilka dni temu, gdy rozmawialiśmy z Cicciem na temat nieukradzionego przez nas miksera i kuchni, zostaliśmy zaproszeni do kuchni na trzecie piętro. Co ciekawe, tak jak kuchnie na pierwszym i drugim piętrze świecą pustkami, tak ta na trzecim jest przeładowana. Jedzą w niej wszyscy europejczycy z naszego akademika (z wyjątkiem warzyw). Tam też odbywają się imprezy, dyskusje i inne takie lokalne wydarzenia.

I faktycznie, w kuchni ledwo znaleźliśmy wole miejsce. Od razu usłyszeliśmy pikantną opowieść o Michael, która mieszka razem z nami. Generalnie było ciekawie. Stałymi bywalcami kuchni III są:
  • Borja: Hiszpan, na haloween przebrał się za geja - to dużo o nim mówi,
  • Simona: Litwinka z I piętra
  • Ciccio i jego dziewczyna: czyli Francesco i jego dziewczyna
  • Marcel: Słowak, wielki jak dąb, koksuje
  • Lina: Niemka, robi Marcelowi deserki, tosty i Bóg wie co jeszcze
  • Max: Niemiec z Monachium, ostro wkręcony, zagada na śmierć
  • Świniak vel Osmo: Fin mało mówi i wygląda jak świniak
  • Michael: Austriaczka
  • Hagen: Niemiec, uważany niegdyś za warzywo.
Teraz i my do nich dołączyliśmy - gotujemy u siebie ale chodzimy jeść na III piętro. Tak pewnego razu poznaliśmy bliżej Hagena. Nie dość, że umie mówić (co nie było tak oczywiste, bo np. na cześć nigdy nie odpowiadał) to jeszcze mówi całkiem z sensem.

Dlatego zagadaliśmy czy nie chce zagrać w pingponga i piłkarzyki. I o ile w pingponga Paweł sobie z nim radził to w piłkarzyki Hagen dokopał nam 10:2. Jest prawdziwym wymiataczem. Gdy przejmował piłeczkę to nie było mowy o przypadku. To prawdziwy mistrz.

Hagen mieszka w Berlinie, jego hobby to kick boxing, studiuje fizykę, od 5 roku życia gra na skrzypcach - słychać jak ćwiczy... nieźle, chociaż Vivaldim nie będzie. Nie mówi za dużo - mówi akurat wtedy, gdy trzeba.

Tak więc w tym starciu to my okazaliśmy się warzywami, bo mimo, że Hagen duszą towarzystwa nie jest to do kuchni III i na imprezy chodził a my nie... Sorry Hagen.

2 komentarze:

Unknown pisze...

No to co tam słychać... kalarepy? :D

Jeszcze może niejedna erasmusowa osoba Was zaskoczy.

A co tam słychać u baby herszta, która trzęsie Waszym akademcem?

Jan pisze...

U Alesi Capo Galgano chyba niestety wszystko dobrze.

Mamy genialny plan, żeby na drzwiach nakleić jej kartkę: "None is allowed to open this WOKO door".