czwartek, 22 października 2009

Co do powiedzenia o Zurychu ma Pimp

Sprawny, sprawniejszy, zurychski... (3 dni pimpa w Zurychu)

Zaraz po wylądowaniu w Zurychu poczułem powiem europejskiej cywilizacji. Czym spowodowany? Nie wiem... Po otrzeźwieniu z szoku cywilizacyjnego i odebraniu walizki (czyt.: lodówki) spotkałem się z Szychą. Janka nie było, gdyż miał jakieś interesujące ćwiczenia. Nie wiem z czego szych się bardziej ucieszył - z wizyty przyjaciela, czy może zawartości walizki przywiezionej przez niego. ;)

Po błyskawicznej podróży wypasionymi skm'kami do rezydencji Jana Pawła i rozpakowaniu wałówy udaliśmy się do centrum, by spotkać się z Jankiem i zjeść obiad. Stołówka wielkością przypominała halę targową i była wypełniona zurychskimi żakami po brzegi. Podobno to jeszcze było nic, ale dla osoby jadającej w bufecie z 5 stolikami zrobiło wrażenie. Po smacznym obiadku (o dziwo cena nie zwaliła mnie z nóg) udaliśmy się na spacer po starówce. Właściwie to nie wiem co mam o niej powiedzieć. Zadbane kamieniczki, wąskie uliczki... Niby standard, a i tak zrobiło na mnie wrażenie.

Sobotę przeznaczyliśmy na ściankę. Właściwie to powinienem napisać ŚCIANĘ(!). W labiryncie hal, bulderów, antresol ciężko było się połapać. W głowie brzmiało 'łoić, łoić,łoić'! Jak zwykle serce chciało więcej, ale paluszki szybko odmówiły posłuszeństwa - nie chciały nawet klam dotykać.;\ Po około 4 godzinach spasowałem mając poczucie dobrze zainwestowanych 26 fr. (niech nikt nie waży się nazywać tego wydatkiem!).

W niedzielę udałem się z Jankiem na rowerową przejażdżkę po mieście. Rowerki dostaliśmy w miejskiej wypożyczalni obsługiwanej przez Hindusów/Afrykanów mających blade pojęcie o bicyklach. Dostaliśmy dwa miejskie rowerki - full wypas! Muszę przyznać, że na początku miałem pewne obawy jeżdżąc rowerem po centrum. Oprócz standardowych ścieżek rowerowych wytyczonych wzdłuż chodnika lub z boku jezdni są też nieznane u nas rozwiązania, np. ścieżka na torowisku tramwajowym! Kto to wymyślił?! Jak oni się w tym mieście poruszają? Najciekawsze jest to, że ten system jakoś działa...
W planach miałem kąpiel w jeziorze, ale pogoda spłatała mi figla i tuż przed moim przyjazdem gwałtownie ochłodziło się. Skończyło się na przejażdżce wzdłuż bulwarów i ławeczkowaniu w pobliżu przystani. Na koniec udaliśmy się na taras widokowy podziwiać panoramę miasta - coż to za sympatyczne miejsce! Zaczepiła nas tam zagubiona Polka z prośbą o wskazanie miejsc wartych odwiedzenia w ciągu kilku godzin (wieczorem umilała mi lot do Warszawy).

Cóż, od mojego powrotu minął tydzień, a ja bym już tam z chęcią wrócił...
A za oknem truly Asia...

pimp

1 komentarz:

Deny pisze...

Za oknem Azja... fakt, ale przebywając dłużej za granicą czuć, że jednak coś za coś. Możesz jeździć po równym asfalcie, docierać punktualnym pociągiem, mijać zadbane kamieniczki. Ale czegoś brak. Im dłużej pozostaniemy Wschodem, tym lepiej. Musicie sami przyznać, że Wschód jest ciekawszy. Kto nie wierzy, niech idzie na bazar Różyckiego.