wtorek, 17 listopada 2009

Katarzyna i Marcin Dudziec w Zurychu

K&M Dudziec:
------------------
Tak więc 11.11.09 przylecieliśmy do Zurichu odwiedzić syna Jana na stancji. Akademik w lekko sennej dzielnicy Dietikon na pewno wymaga odnowienia ( tzn. po prostu odmalowania ścian) ale poza tym ma wszystko co potrzebne studentowi tzn. samodzielny pokój, kuchnię, lodówkę, mikrofalę i pomieszczenie rekreacyjne ( trochę przypominąjące bunkier ( w podziemiach) ze stołem pingongowym i innymi miłymi grami. W pobliżu nie ma salonów gier, knajp i innych atrakcji tego typu, więc studenta nie kusi.


A sam Zurich, no cóż, piękne, czyste miasto, przesycone atmosferą spokoju i dobrobytu. Świetnie działająca miejska komunikacja - tramwaje i pociągi przychodzą punktualnie co do minuty, brak korków. Nie widzieliśmy bezdomnych, skinów, dresów itp. Nie ma obscenicznych napisów ani malunków na murach. Nad jeziorem zuriskim można spacerować po zmroku bez obawy, że ktoś nas rozbierze do majtek. Z tego opisu nie należy wyciągać pochopnych wniosków, że nic się tam nie dzieje. Miasto tętni życiem. Szczególnie w jego starej części jest pełno uroczych knajpek, barów, sklepów, turystów i miejscowych. Biesiadowaliśmy dwukrotnie w uroczej włoskiej restauracji Santa Lucia ( wyborne risotto z owocami morza) . Równie miła była knajpka hiszpańska a także szwajcarska restauracja z typowymi miejscowymi specjałami takimi jak raclette i fondue, którymi raczyliśmy się razem z Pawłem.

Gmach politechniki wygląda bardzo okazale. jest usytuowany na wzgórzu, obok gmachu uniwersytetu, widoczny z każdej części miasta. Miło było przespacerować się główną, reprezentacyjną ulicą Banhoffstrase ( Janek mówi na nią ulica dworcowa, ale to brzmi znacznie gorzej) przy której mieszczą się najelegantsze sklepy ( Gucci, Chanell, Bally itp.) oraz liczne banki. I tam właśnie, w sobotni poranek, byliśmy świadkami jak to opanowani szwajcarzy tracą zimną krew. Obrazek jak z głębokiego PRL ( ze stanu wojennego) jak rzucali towar do sklepów. W H&M była wyprzedaż butów Jimmiego Choo. O rety co się działo. Ścisk, tłok, kłębowisko ciał. Szczęśliwcy wychodzili ( nie koloryzuję) z 5-6 parami butów. Tak więc nie tylko Polacy rzucają się na coś czego pożądają. Poza tym drobnym incydentem było już bardzo kulturalnie.


Byliśmy w muzeum narodowym, gdzie przedstawione są w różnej formie dzieje Szwajcarii ( opisy głównie po niemiecku więc trochę było trudno) oraz w muzeum sztuki poza europejskiej, w którym przedstawiono eksponaty z Chin, Indii, Tybetu, Alaski i Polinezji. Byliśmy w cudnej gotyckiej katedrze Fraumunster z witrażami Chagalla oraz w katedrze Grossmunster, w której przechowywane są relikwie patronów miasta św. Felixa i Reguli.

Podziwialiśmy szeroką panoramę Zurichu ( z doskonale widocznymi Alpami i jeziorem) z wieży widokowej, usytuowanej na wzgórzu, nad miastem. A co najważniejsze spędziliśmy z Jankiem znacznie więcej czasu niż na co dzień w Warszawie ( gdzie wszyscy jesteśmy zabiegani i zapracowani) i to było najfajniejsze.

3 komentarze:

Lis pisze...

"Cały Naród buduje swoją stolicę", cała Rodzina pisze Waszego bloga. Rodzina rodziców i przyjaciół wspólnym trudem wyrabia 300% normy.
Ku chwale Jana Pawła Zuryskiego.

Zacnie.

Unknown pisze...

Dudzik, a czemu nie zabrałeś szanownych Rodzicieli na ścianę? Do tej pory był to pewny kandydat na trasie zwiedzania każdego odwiedzającego Was gościa.

Czekam jak teraz Paweł wpadnie na trochę do domu i opisze dzień ze zwiedzania Warszawy:
- "Świetnie działająca miejska komunikacja" (ostatnio się spóźniłem bo zepsuły się tramwaje na Jerozolimskich)
- "Nie widzieliśmy bezdomnych, skinów, dresów itp." (bo jak spojrzysz to jeszcze łomot dostaniesz)
- "...bez obawy, że ktoś nas rozbierze do majtek." (majtki też cenna rzecz)
- itd

Zatem przygotuj się Pawle na "szok cywilizacyjny" po powrocie ;)

Pozdrawiam wszystkich gościnnych Autorów bloga,
Skub

Paweł Szostek pisze...

@lis
http://pl.wikipedia.org/wiki/Outsourcing