-----------------------------
Przylecieliśmy do Zurichu w środę 11 listopada. Lot z Warszawy zaczął być atrakcyjny na 15 minut przed lądowaniem , kiedy to pilot oznajmił nam że spodziewane są turbulencje. Zaraz potem miotnęło małym Embrayerem 70 na lewe skrzydło, przechył 30 stopni, , w sekundę później po reakcji pilota, duży przechył na prawe skrzydło . Dalsze niestabilności lotu to mały pikuś ale szczęśliwie zgodnie z prawem ciążenia wlecieliśmy w gęste chmury.
Naprawdę jestem zadowolony że obecnie Ci którzy chcą i wiedzą że sobie poradzą, mogą bez przeszkód studiować w Szwajcarii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Janek i Paweł radzą sobie doskonale , a ja były pracownik Polskiej Akademii Nauk potrafię to ocenić. ETH szczyci się do tej pory 39 noblistami którzy studiowali w tych szacownych murach, a ja życzę Jankowi i Pawłowi aby swoimi osobami przysporzyli Rzeczypospolitej i ETH zwiększenia tej liczby. He, he skromny nie jestem, nie ma co.
Zurich zobaczcie na zdjęciach. Widoki na Alpy z Uetliberu, na jezioro chyba polodowcowe, na rzekę Limmat , są piękne i godne polecenia . Zachwyca architektura budynków , szczególnie na Bahnhoff Stasse i w jej pobliżu. Wrażenie robią podświetlone wieże kościołów Fraumunster i Grossmunster oraz nabrzeże Limmatu w wieczornej iluminacji. To też jest na zdjęciach. Na dodatek trafiliśmy na dobrą , ciepłą jesienną pogodę. Zobaczcie zdjęcia parku przy muzeum Rietberg.
Odwiedziliśmy parę knajp na starym mieście, tak że możemy polecić SANTA LUCIA i MADRIT.
Komunikacja w Zurichu jest super, raz widzieliśmy kanarów , ale i tak nie sprawdzili nam biletów. Co nie oznacza że namawiamy Was do jeżdżenia bez ważnych biletów.
Mieszkaliśmy w hotelu Senator w centrum. Hotel jest ok. ale trzeba zwracać uwagę na rachunek, gdyż znacznie mnożą się im śniadania. Zupełnie jak króliki, a przecież Szwajcaria to nie Australia.
Aha, byłbym zapomniał, chciałem pójść się powspinać , pobulderować i połoić Scianę Matkę ale Janek powiedział, że szkoda moich NOWYCH półbutów , a poza tym nie wpuszczą mnie tam bo nie mam abonamentu. Na Eiger lub Jungfrau było trochę za daleko, i w tych okolicznościach zmuszony byłem odłożyć łojenie na następny pobyt. A propos sportu to jestem jednak kontent. Nie dacie wiary, ale jest to szczera i jedyna prawda: w LANDES MUSEUM na jednym z pierwszych planów wisi zdjęcie KRÓLA ROGERA, mojego idola Rogera Federera. Gdybym wiedział, że do Bazylei jest tak blisko z Zurichu, to bez wahania i chwili zastanawiania pojechałbym do rodzinnego miasta KRÓLA.
Bardzo się cieszę że odwiedziliśmy Janka i wiem że On tez się cieszył że nas zobaczył.
Spotkamy się w Zurichu znowu.-----------------------------
Jednak bardziej prawdopodobne będzie, że w Polsce.
-Jan
1 komentarz:
"Federer" od 1:30 ale można obejrzeć wszystkie:
http://www.youtube.com/watch?v=i1XDj4d7nKw
Prześlij komentarz